Twoje "doświadczenie" w tym temacie jest niemałe, a do tego jeszcze widzę, że zahaczyłeś również o inne tematy...
Jeżeli chodzi o Brata - trzyma się dosyć dzielnie, ale jak już zostajemy sami to widzę, że wypuszcza z siebie powietrze bardzo "ciężko". I nie chodzi tu oczywiście o to, że sarkoidoza opanowała Jego płuca
.
Najgorsze jest to, że przytrafiło się Mu to wszystko w momencie, kiedy zaczęło Mu się układać z pracą - miał nagrane ważne spotkania (a zawód niełatwy bo wolny) i wszystko zaskoczyło Go i zwaliło troszkę z nóg.
Ogólnie radzi sobie całkiem nieźle, ale boję się o Niego strasznie... Może to ja przesadzam jednak...?
Domyślasz się pewnie jak to jest jak starsza siostra martwi się o swojego "malutkiego Braciszka"...
Chciałabym bardzo, żeby Brat zajrzał tu do Was razem ze mną i zaczął opowiadać swoją historię. Dlatego wydrukowałam mu nawet jeden cały temat z nadzieją, że mu się spodoba panujący tu klimat
.
Z drugiej strony - tej bardziej realnej - trafił teraz na wszelakie badania do Instytutu na Płockiej w Warszawie, więc cieszę się z tego, bo dobre opinie czytałam o tym miejscu nie tylko na Waszym forum.
Trzymam kciuki za Ciebie i oby już nic się nie przypałętało, bo po tym co napisałeś, to wystarczająco już przeżyłeś.
Pozdrawiam,
Gośka