Jurek
ja właśnie wyszłam z Płockiej tydzień temu i nawet nie kazali mi się zgłosić do przyszpitalnej poradni...wypuścili ze stanami podgorączkowymi i antybiotykiem na zlikwidowanie E.coli, ropy i innych stanów zapalnych w płucach. Niepotrzebne mi są badania do pracy, bo jestem zatrudniona, poza tym w instytucie mnie przebadali, mi chodzi o to, że półtora miesiąca stresu, głupich myśli łącznie z myślami, że to może martwica (takie sine nogi miałam) i utną mi nogi, wstawanie z pomocą męża, półtora miesiąca z rumieniem, który nadal jest i nie chce zejść, 7 kilo poszło w diabły, a wg nich jest to na tyle lekki stan, że wystarczy jak się zgłoszę za 3 miesiące. A przez ten czas mam być bez opieki? Trochę to dla mnie dziwne. Jak w ogóle cała ta choroba, dlatego ciągle bredzę jak potłuczona.
Wiecie...boję się powrotu do pracy. Straciłam poczucie czasu, nie wiem, kiedy przeleciał październik, dopiero gdy czas przestawialiśmy, zrozumiałam, że miesiąc się kończy, a ja nie wiem, kiedy się zaczął. Boję się tych zaległości w pracy, tego, że tyle spraw już nie nadrobię, że nie będę w stanie sprostać wszystkiemu, co na mnie czeka.
Z pewnej siebie osoby, przebojowej w 2 miesiące zrobiłam się płaczliwa i drażliwa. Może to leki, stres, ale kiedy wrócę do normy? Na swoje normalne tory..?