cześc, witam wszystkim forumowiczów...
jestem w trakcie rozpoznawania u mnie sarkoidozy węzłowej, która pojawiła się po urodzeniu drugiego dziecka (leczę się od listopada b.r); zaczęło się od silnych bóli stawów, potem doszedł rumień guzowaty i kaszel, no i wyszło szydło z worka
; miałam już prześwietlenia płuc, tomograf, bronchoskopię, czekam na pobranie wycinka węzła ze śródpiersia, żeby w 100% potwierdzic to "paskudztwo"... ale usłyszałam już (w klinice we Wrocławiu), że mam prawdopodobnie I fazę tej choroby i jej się nie leczy??? czy to prawda?? wszędzie słyszę o leczeniu sterydami i innymi specyfikami, a u mnie podobno ma się samo cofnąc... fakt, już bóle stawów ustąpiły, rumień prawie całkiem zniknął, został jeszcze dośc silny kaszel... ale co dalej? czy rzeczywiście ta choroba jest aż taka dziwna, że ma sama ustąpic?
pomóżcie, bo nie wiem, może muszę zasięgnąc jeszcze porady gdzie indziej? jestem trochę zdziwiona taką diagnozą i nie potrafię wytłumaczyc mojej rodzinie i znajomym, że tak ma byc.... narazie jeszcze jestem na zwolnieniu, ale pewnie wkrótce wrócę do pracy i co, taka niby byłam chora, a nie mam żadnych leków? wcześniej brałam jedynie tylko jakieś przeciwzapalne...
czekam na Wasze opinie...