Strona 2 z 5

Post: 14 lutego 2007, 16:29
autor: mysia
Oczywiście - coś w tym musi być... Ale wit D - to nie tylko przekleństwo dla nas...

Medycyna konwencjonalna jednak "kluczy" w poszukiwaniu przyczyn - medycyna ta leczy tylko objawy a przyczyny są jednak bardziej złożone. To tak jak z tym mleczkiem i osteoporozą- wmawia się ludzim, że jak będa jeść dużo nabiału - to unikną osteoporozy - medycyna chińska wyśmiewa taką zleżność... Ja jednak raptem tylko liznęłam troszkę wiedzy z tej dziedziny - raczej wiem, że nic nie wiem, ale w trakcie rozwijania się tej dyskusji zaświtało mi w gowie, że muszę zgłębić tą zależność sarko - wit D. Napewno coś tu jest nie tak - to nie jest takie proste - jak będę unikać słońca- nie bedę miec guzków sarko... Trzymam sie swojego, gdyż zbyt wiele wmawia się nam - zwykłym konsumentom...a to, ze danonki są zdrowe dla dzieci, a to, że pijąc mleko bedziesz wielki, a to, że woda mineralna jest taka zdrowa... Pewnie ktoś zaraz sobie pomyśli czytając te słowa - zwariowała- ja odsyłam do książek Anny Ciesielskiej i Jej spojrzenia na zdrową żywność i nasze zdrowie...

Post: 14 lutego 2007, 21:57
autor: Mary
Zgadzam się z Wami, tzn. że nic nie jest oczywiste. Ze słońcem też. Niby mi nie służy, to fakt, ale właśnie wróciłam z Egiptu i tam moje kości i stawy miały się świetnie a teraz znów je niestety "czuję".
Trzymajcie się cieplutko...

Post: 15 lutego 2007, 18:31
autor: Kasia PH
no to sie rozumiemy!! :lol: a tak swoja drogą to mam juz dosc tej jesiennej zimy- SŁOŃCA!!!!! ja chce SŁOŃCA- choćby na chwilkę... tak ciut ciut- co by sobie dawki optymizmu pobrać odrobinkę :D duża buźka dla wszystkich!!

Re: trochę pofilozofuje sobie dzisiaj przy walentynkach

Post: 15 lutego 2007, 22:06
autor: Renata
gaga pisze:
Renatka rzuciła kiedyś luźno, że zna wielu księgowych i wielu jest też na naszym forum ,którzy chorują na sarko. Czy oznacza to, że sarko to choroba zawodowa księgowych a zamiłowanie do WN i MA jest przyczyną choroby. Jest chyba inaczej księgowy to pewien zespół swoistych cech osobniczych, które z jednej strony predysponują go do długoletniego wykonywania tego zawodu a z drugiej te same na pozór irracjonalne cechy ( skrupulatność, odpowiedzialność, permanentna zdolności do wyjaśniania, że nie jest się wielbłądem chociaż to widać itp.) mogą stanowić genezę zachorowania.

gaga, to może to, a może fakt permanentnego stresu związanego z tym zawodem, długi czas miałam uczucie że odpowiedzialność za to co mi powierzono, nie opuszcza mnie ani na sekundę, tym bardziej że zafundowałam sobie pracę w domu i u kogoś i jeszcze wdrażanie programów i doby brakło. Potem nagle choroba i nie byłam juz niezbędna. Ale ten sters związany z odpowiedzialnością, którą w sumie lubię ciągle jest we mnie, może mniejszy, bo starm się robić inne rzeczy w życiu, by nie myśleć o sprawach zawodowych, no ale nie wiadomo dlaczego pieniądze są jednak potrzebne i trzeba orać, a nie tylko przyjemnie pogadać w necie. Ostatni mój pomysł na odstresowanie to..., no po urlopie powiem.papa

Anuta

Post: 17 lutego 2007, 18:30
autor: Anuta
Może i ja swoje "trzy grosze".
Mam sarkoidalne zmiany na skórze. Przed wakacjami wiedziałam już o swojej chorobie lecz nie zdążyłam jeszcze trafić do fachowca "sarkoidologa" :-)
Poszłam więc specjalnie do mojego dermatologa z pytaniem czy mogę się opalać, bo właśnie jadę nad morze. Otrzymałam odpowiedź, że nie ma przeciwwkazań. Zażywałam więc kąpieli słonecznych. Zaznaczyć jednak muszę, że nie smażę się na leżąco. Bardzo uważam żeby się nie poparzyć. Chodziło mi o delikatną opaleniznę, o tę witaminkę D!
Ani w trakcie pobytu nad morzem, ani przez kilka miesięcy po powrocie nie miałam żadnych objawów świadczących o pogorszeniu się mojego stanu. Ruszyło się dopiero zimą, kiedy słońca jak na lekarstwo.

Post: 17 lutego 2007, 22:46
autor: mysia
A mnie bardziej od słońca w "kość" daje stres...Przed zachorowaniem miałam strasznie stresujący okres w pracy, brak wytchnienia i poczucie, że się nie wyrabiam...Gdybym wtedy wiedziała jakie konsekwencje tego zapracowania będą - pier... wszystko... Teraz muszę skończyć z nerwami - tylko jak? Czekam wiec na fajniejszą pogodę - taką na ogródek, rower, las, spacer- może to mi pomoże- jednak troszkę słońca i ciepełka... A potem już tylko Turcja - zaszkodzi? Nie zaszkodzi? - zobaczymy- muszę się odstresować - inaczej sarko mnie zje...

Post: 26 lutego 2007, 23:57
autor: CaponeAl
A mi tam słonko nie szkodzi. :lol: i co ciekawe nic mi na skórze nie wychodzi. Może ta moja sarko jest jakaś łagodniejsza?

Post: 01 marca 2007, 11:30
autor: Tilien
Aż mam ochotę poddać się eksperymentowi. :roll:
Z ciekawości. :D
Ale ciekawośc to podobno pierwszy stopień do p..... :shock: :twisted:
To może jednak lepiej nie. :roll:

Post: 01 marca 2007, 15:29
autor: Renata
CaponeAl pisze:A mi tam słonko nie szkodzi. :lol: i co ciekawe nic mi na skórze nie wychodzi. Może ta moja sarko jest jakaś łagodniejsza?

Mnie też nic na skórze nie wychodzi, ale ewidentnie żle znoszę słońce. Nie zawsze to co szkodzi jest widoczne , może gdzieś w środku broić. To była jedna z pierwszych rzeczy, które mi lekarz pulmonolog po diagnozie sarko powiedział, unikać słonca. Chodziłam nawet pod parasolem, albo w kapeluszu. Ostanio powiedział, że godzinę jak pochodzę po ogródku to mnie nie zabije, ale ewidentne nastawianie się na ekspozycję słoneczną na pewno nie jest dobre, przynajmniej dla mnie, co mogę stwierdzić po 10 latach życia z sarko.

Post: 02 marca 2007, 13:05
autor: smylka
:oops: Przeczytałam i sie zawstydziłam, że nie patrzę na to co jem, tylko wchłaniam to co jest.
Nie zastanawiałam sie nad genezą genetyczną rodziny, a moze trzeba,
Zastanowię sie głęboko, może jest TO :sad:

Post: 02 marca 2007, 17:40
autor: Robert
Myślę, że warto rozgraniczyć te przemyślenia na tych co biorą leki i na tych co nie biorą.
Różnice są spore.

Post: 03 marca 2007, 09:30
autor: smylka
:o to słonko na pewno nie szkodzi :slonko:

Post: 03 marca 2007, 10:52
autor: romanek
no jest naprawde ladnie, sam bym gdzies wyszledm na spacerek, zabral zonke, ale cholera mam jakies zajecia od 15 do 22
coz... moze jutro slonko tez wyjdzie, choc prognozy nienastrajaja mnie zbyt optymistycznie

Post: 04 marca 2007, 00:55
autor: Haniula1010
Moja skóra -podobnie jak Reni- źle znosi słońce. /Może dlatego,żem blondynka/. Ale jeszcze gorzej znosi słońce moja głowa. Mam wrażenie,że słoneczko przepala mi wręcz mózgownicę. :twisted:
Lekarze,którym zadawałam pytania na ten temat-wolą się nie wypowiadać, co znaczy,że prawdopodobnie nic bliższego na ten temat nie wiedzą.
Nie znaczy to ,że w ogóle nie przebywam na słońcu-wręcz przeciwnie-niech sobie głupie nie myśli ,że się ot tak poddam:wink:

Dodane po 5 minutach:

A co do leków-Enkorton powoduje scieńczenie skóry,więc byłabym z tym słońcem jednak ostrożna...

cieszę się

Post: 04 marca 2007, 15:43
autor: Renata
Witaj Haniu!
Znów zniknęłaś na na dłużej, ale nie upominana pojawiłaś, fajnie żeś na sarkołonie albo forumsarkołonie, buziaczki :bounce: