Nie będę się rejestrował, gdyż nie chcę wywołać wilka z lasu (choć czuję że wilk już szczerzy kły nad moim życiem).
Mam 26 lat, jestem otyły (120kg przy 177cm wzrostu). W 2000 roku zdiagnozowano u mnie padaczkę na podstawie dwóch napadów. Zapis EEG poprawny, TK głowy poprawne, RM także. Minęły lata... doszło więcej objawów ze strony układu nerwowego (tiki nerwowe, drżenia, drętwienia itd), a także objawów psychicznych (napady lęku, depresja, częste ataki depersonalizacji i derealizacji). Od 2003 roku obfite krwawienia z odbytu. Na przełomie grudnia 2009 i stycznia 2010 przeszedłem zapalenie krtani (podobno). W styczniu bieżącego roku usunięto mi hemoroidy IV stopnia oraz polip znaleziony w końcowej części jelita grubego. Na początku marca zachorowałem na coś dziwnego. Objawy: temp. 37.5-37.9 przez trzy tygodnie, w późniejszym czasie skoki temp. od 35.8 do 37.5 przez wiele tygodni. Do tego kaszel, odkrztuszanie białej plwociny, niewielki ból poniżej krtani, uczucie rozbicia, nadmierna potliwość, bóle kości. RTG klatki piersiowej czyste (chociaż pulmonolog dopatrzył się jakichś blizn - podobno po przebytych chorobach). Wykonane USG brzucha wykazało znaczne powiększenie wątroby. CRP na poziomie ok. 8-10 cały czas. Spirometria w kwietniu prawidłowa. Maj i czerwiec to miesiące kiedy choroba nieco ustąpiła i pozwoliła mi żyć. Wróciła z początkiem lipca. Kaszel, wydzielina (biała, dość gęsta), temp 37.0 (od wielu lat taką mam więc uznaje ją za prawidłową), uczucie rozbicia, tak jakbym był tuż przed grypą. Kolejne wizyty u laryngologa, posiewy itd... niczego nie wykazały. Wreszcie w sierpniu kolejny objaw - duszność, świsty przy oddychaniu, dużo wydzieliny. Skierowano mnie do pulmonologa, który z miejsca zlecił spirometrie i gazometrie. Spirometria wykonana w trakcie duszności - znacznie poniżej normy - wskazuje na obturacje oskrzeli, gazometria w miarę ok, tylko saturacja niska 92.6. Kolejne zdjęcie RTG uwidoczniło więcej tych "blizn" w płucach. Wstępne rozpoznanie astma/roztrzenie oskrzeli. Dodam, że nigdy nie byłem na nic uczulony i nikt u mnie w rodzinie na astmę nie chorował, a duszność odczuwam raczej w tchawicy. Nie jest to też duszność wydechowa i nie powoduje uczucia rozpierania w klatce piersiowej. Zlecono dalsze badania: kolejne posiewy (które wyjdą pewnie ujemnie), krew na obecność przeciwciał w kierunku chlamydii i toksoplazmy oraz TK klatki piersiowej. Czekam na wyniki, ale znając życie nic jednoznacznego z tego nie wyniknie.
Od stycznia bieżącego roku budzę się rano ze zdrętwiałymi rękoma. Obecnie wystarczy lekki i chwilowy ucisk aby wywołać odrętwienie kończyny. Doszły także bóle kończyn w trakcie nieznacznego nawet wysiłku, tak jakby krew nie dopływała do mięśni a te były zmuszone pracować w sposób beztlenowy. Serce mam zdrowe. Potwierdzają to badania: Holter EKG, oraz USG serca.
Dodam że w latach 2004-2008 moja waga zwiększyła się z 80kg do 125kg przy czym nie zmieniłem trybu życia. TSH mam w normie.
Nie mam również wirusa HCV ani HBV.
Moje pytanie brzmi: Czy to może być jakaś odmiana sarkoidozy? Gdzie się udać aby to potwierdzić lub wykluczyć? Jakie badania jeszcze powinienem zrobić?
Mam 26 lat i kompletnie zrujnowane życie. Nie wiem już nawet gdzie szukać pomocy. Lekarze twierdzą, że z pewnością w moim ciele toczy się jakiś proces chorobowy, niemniej jednak nikt nie wie jaki. Ręce opadają a nadzieja na normalne życie umiera. Proszę o odpowiedź i szczerze POZDRAWIAM!