Witam wszystkich witających ..i nie tylko
Czytałem wcześniejsze posty i zaintrygowały mnie 2 z nich
1- post Wiktora i jego problem ze słuchem i odpowiedz Tilien.
Niedosłyszenie słów jest cholernie męczące, Wiem bo też mam problem ze słuchem od daaaaaawna. Coś na kształt wypowiedzi Tilien. Wydaje mi sie, ba , jestem pewien - z tym da się żyć, tylko nie należy sie bać powiedzieć osobie drugiej o "małych problemach ze słuchem" Ja to chyba - cytując Tilien "czasem mi się wydaje, że bardziej potrzebuję porady psychologa niż laryngologa. ".
2- post Krzysia i wypowiedz Roberta "dyrektora"
Przedstawię dosyć straszną sytuację swojej dziewczyny (trochę podobną do Roberta)
Lat temu 3 (tak około) po zabraniu jej przez karetkę pogotowia do szpitala i zrobieniu RTG płuc stwierdzono u niej groźny nowotwór znajdujący się na płucach, wielkości średniego jabłka. Nie rokowano jej świetlanej przyszłości.
ktoś zapyta - i co z tego???????????
odpowiem - Samanta, bo tak jej na imię (ładnie co nie ) wchodziła dopiero w 20 rok swojego życia i nagle dostaje inf o "zbliżającym się jego końcu".
Nie poddała się i nie uwierzyła w te badania. Kolejny okres leczeń wykazał,że nie jest to rak ani gruźlica, tylko ostre zapalenie płuc.
Puenta - cały szpital na Płockiej w Warszawie był pod wrażeniem ogromnej ilości optymizmu Tusi a jej badania (za jej zgodą) wzięte były na sympozjum lekarskie, żeby udowodnić i pokazać, "że nie taki diabeł straszny, jak go malują"
Pozdrawiam
Ric