Nie wiem, czy to skutek sterydów, czy taki urok choroby, czy pora roku dołująca, bo miewam ostatnio straszne huśtawki nastrojów. Od euforii, po przygnębienie. Cieszę się z byle czego jak dziecko, a pół godziny później siedzę jakby koniec świata miał nastąpić. Nie pomagają banany, herbatki, czekoladki ani żadne tego typu wynalazki. Wkurza mnie to, bo do tej pory zawsze byłem optymistą, a teraz często miewam sytuacje, które kojarzą się z romankową łopatą. Nic tylko się zakopać.
brrr...