Ooo już czuję święta w powietrzu, uwielbiam pierniki, pieczemy co roku już około końca października stertę blatów piernikowych, które przez miesiąc z kawałkiem miękna zapakowane w wory w piwnicy, by w pierwszej połowie grudnia przełożyc je kremem i oblać czekoladą, robimy tego sporo i rozdajemy jako prezenty rodzinie i znajomym, są wyśmienite, część zawsze mrozimy i wyjadamy do maja
Wszyscy na to czekają, więc chyba dobre
Mam nadzieję, że odstawię do świąt sterydy, bo już mnie skręca na myśl o piernikach, a nie znam przepisu na pierniki bez mąki i miodu
Mój przepis jest prosty,
litr miodu, pół kg cukru, pół kg masła, około 150ml ciemnego piwa, przyprawy (ile wlezie), 6 jajek, amoniak, soda, a mąki (ile przyjmie do fajnej konsystencji coby się dobrze wałkowało)
To co na zielono podgrzewam na małym ogniu, potem zaparzam przyprawy (ale uwaga bo gotowa mieszanka zawiera mąkę i może wyjść budyń), a po ochłodzeniu dodaję resztę i mieszam na gładką konsystencję. Jeżeli odstawiam na noc to robię luźniejszą konsystencję, a do wałkowania od ręki gęściejsze ciasto. Wałkuję blaty około 3 milimetrowe, od razu wkładam do piekarnika i fajnie rosną
Po upieczeniu są miękkie, ale twardnieją na kość wraz z stygnięciem. To też odkładam je na miesiąc zafoliowane by miękły.
Przekładam marmoladą i kremem (jakimś bez jaj) by mogło długo postać, a potem smaruję gorzką czekaoladą.
Z tego samego ciasta robię pierniczki na choinkę, dziecko ma z tego wiele radości, zazwyczaj trzeba przed samymi świętami dorabiać, bo szybko myszy wyjadają pierniki ze schowka
