Witaj...przerobiłam homeopatię u lekarza którego ojciec jest homeopatą, on się nią zajmuje wiele lat i jest też internistą czyli nie żółtodziób i cieszy się dobrą opinią. Zaczęło się w 1993 ( ostatni dinozaur dożywał swych dni
) Pierwsze miesiące była poprawa, myślę ze to moja wiara w wyleczenie tez się do tego ciut przyczyniły. Później, ja tak kojarzę ten fakt, po leku który dostałam odebrało mi głos i zaczęła się jazda, lekarz twierdzi ze nie, ale to był wrzesień, żadna zima, ja przedtem nigdy nie chorowałam na anginę, na gardło, nic, do dziś zresztą nie ( przerost w gardle i zw z tym zapalenia krtani to coś innego ), a to był silny lek duża jednostka i dosłownie po 2 -3 dniach od skonczenia dawki, gardło mi siadło, czyli coś osłabiło organizm dodatkowo. W czasie całego leczenia homeopatycznego dostawałam duże dawki np. wartość 1000 jednostek niektórych leków ( dodam ze trzeba je stosować starannie, co robiłam) Cały czas twierdził ze mam czas na sterydy, a poprawy już nie było. Odeszłam i znów do niego wróciłam. Jak zniekształcił mi się palec orzekł ze mam już IV st. sarkoidozy ..i w tedy zdecydowałam ze pójdę do szpitala, bo kręcimy się w miejscu, okazało się ze st. II/III. Zadnych badań nie robił tylko wywiad, co jem, jak śpię, kształt paznokcia itp. taki typowy wywiad jak robią homeopaci.
To opis moich doświadczeń... tylko moich dodam
Do dziś w sumie nie wiem co mam myśleć na temat tej dziedziny.
Z moich obserwacji wynikało ze świetnie pomagał dzieciom alergikom. Matki spotykane w poczekalniach bardzo chwaliły ze u dzieci jest poprawa . Sarko widać trudniejsza - moja sarko.
W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burzę, a o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.