Strona 1 z 6

Stres - wrota choroby?

Post: 18 czerwca 2007, 17:39
autor: Robert
Stres jest ważnym czynnikiem chorobotwórczym - powoduje obniżenie odporności organizmu, a co za tym idzie, otwiera wrota dla wszelkiego rodzaju infekcji i chorób.

W moim przypadku okres przed zachorowaniem poprzedzały dwie silne sytuacje stresowe.
Najpierw odejście najbliższej memu sercu osoby - mamy. Długo nie mogłem się pozbierać...

Pół roku później stres związany ze zmianą pracy, a właściwie z odejściem na swoje.
Negocjacje, załatwianie itd, kwadratową głowę miałem.
Po kilku miesiącach stanęło na tym że zaproponowano mi dużą podwyżkę. Tydzień później wylądowałem u lekarza z pierwszymi silnymi objawami ze strony płuc... i tak się zaczęło.

Post: 18 czerwca 2007, 18:25
autor: ZXR
U mnie też jest zauważalna ścisła korelacja sytuacji silnie stresowej (rozwód) i początku choroby - stres wtedy osiągnął poziom "chorobowy".
Jest to w miarę oczywiste - stres osłabia organizm i zwiększa podatność na choroby.

Osobom, które chcą ocenić poziom swojego stresu polecam poniższy test:
http://www.unikadr.com.pl/index.php?str0=poziom_stresu

Post: 18 czerwca 2007, 21:47
autor: Renata
Zrobiłam sobie na okres bezpośrednio poprzedzający chorobę i wyszło mi 292 punkty, a od 300 to juz 80 % ryzyka zachorowalności. No zawsze wiedziałam, że coś w tym jest. Tam jest punkt, choroba w rodzinie, a nie zróżnicowano na konkretnego członka, mnie chorowała córka i sądzę że z tego tytułu mogę sobie doliczyć trochę punktów, bo uważam, że choroba dziecka, jest gorszym stresem niż własna choroba.Koniecznie sprawdzcie sobie sarkoidowcy, jak to z Waszym stresem było. Wyniki tej ankiety, wyślemy do jakiegos medycznego ośrodka.
Acha, jeszcze by było jasne, też zmiana pracy na duuuużżżooo bardziej stresującą, bo z dużą odpowiedzialnością za cudze finanse, kredyt na remont nowo kupionego acz starego domu, zawirowania w działalności gospodarczej męża, strach przed brakiem kasi, no i permanentna nerwowa atmosfera z tych tytułów.
Dobrze to ZXRobercie wymyśliłeś, bingo. :)

Post: 18 czerwca 2007, 21:53
autor: ZXR
Ten test jest dostępny na tej stronie zaprzyjaźnionej firmy już od kilku lat. Pamiętam, że mój pierwszy wynik to było trochę ponad 300, więc sprawa nie wymaga dalszego komentarza. :cry:

Post: 19 czerwca 2007, 21:02
autor: agga
pół roku przed moim totalnym "rozłożeniem się " bardzo poważnie zachorowała moja niespełna dwuletnia wówczas córeczka, dużo czasu spędziłyśmy w szpitalu. To był okropny, nieustający stres. Byłam z tym wówczas sama, bo mój m. wybrał "inny" sposób radzenia sobie ze stresem. Koszmarny czas.

Post: 20 czerwca 2007, 12:56
autor: Tilien
Ja też miałam straszliwego stresa. Po pierwsze ciąża i problemy z nią. Jakoś mój kontraktowy przejawiał bardzo mało entuzjazmu, więc ryczałam, że być może nie chce tej dzidzi. Po drugie kiedy glizda miała się już urodzić wydało się, dlaczego brakuje mu entuzjazmu. Otóz w tym czasie był już na wypowiedzeniu i bał się powiedzieć mi o tym. Potem dobili mnie cesarką, która była dla mnie przeżyciem traumatycznym. Potem nastąpiła długaśna deprecha poporodowa. Paskudna, męcząca i niszcząca związek. Dziwię się, że to przeżyłam o zdrowych zmysłach i że mój kontraktowy mnie w międzyczasie nie udusił. Potem 8-miesięczne dziecko w szpitalu i tydzień spania góra po 2 godziny na dobę. I trzy lata bez pracy. Oboje. Potem mój powrót do pracy, której z całego serca nienawidziłam i bałam się. Zaczęłam w maju, a w lipcu tego samego roku dopadła mnie sarko. Howgh! :roll:

Post: 23 czerwca 2007, 00:58
autor: Ula
No to ja jestem jakimś wywrotowcem,albo moja sarko jest wyjątkiem, który potwierdza regułę. Przed zachorowaniem NIE MIAŁAM STRESÓW,żadnych. Miałam lekko ponad 25 lat, już pracowałam,zaczęłam doceniać możliwość kształcenia się dla siebie-poszłam do L.O wieczorowego, miałam jakiś tam "kolegów" bliższych lub dalszych założenie rodziny planowałam w 26-28roku życia i było mi dobrze. Wtedy nie wiedziałam co to stres,mieszkałam z tatem i nawet finansowych problemów nie miałam i jak wytłumaczyć u mnie sarko?

Post: 23 czerwca 2007, 09:36
autor: ZXR
Ula, nie martw się, w sferze objawów sarko stanowi jakby grupę chrób - u jednej osoby nigdy nie występuje komplet objawów, zatem pewnie paleta przyczyn bywa zróżnicowana.

U mnie objawem początkowym było tylko zapalenie stawów skokowych, nie miałem żadnych kłopotów oddechowych, a wyniki różnych badań były wręcz rewelacyjne.

Choroba rozwija się na szerszą skalę, kiedy układ odpornościowy przestaje sobie radzić. Stres na pewno znacznie osłabia odporność, ale na układ odpornościowy ma wpływ też wiele innych czynników, i tak pewnie było u Ciebie.

Post: 24 czerwca 2007, 18:58
autor: Ula
ZXR pisze:Ula, nie martw się.


Ja się nie martwię tym ZXR, nie ma dla mnie znaczenia od czego się zaczęło. Ważne co ja z tym zrobię,czy nauczę się żyć z chorobą i pokonywać swoje słabości. Nie poddam się :P

Post: 24 czerwca 2007, 20:55
autor: agga
Cóż, to jest właśnie mój problem - nauczuć się żyć z chorobą. Teraz wydaje mi się to niewykonalne :(( Tkwie w jakiejś pustce, nie wiem co robić , co będzie dalej , jakaś deprecha się na mnie czai... :((

Post: 25 czerwca 2007, 09:12
autor: Ula
Nie daj się, ani też nie myśl za dużo o chorobie,ona i tak już jest.
Głowa do góry
[smilie=mylove.gif]

Post: 25 czerwca 2007, 13:26
autor: agga
Thx!!! :)
Się staram :)

Post: 25 czerwca 2007, 14:21
autor: Renata
agga pisze:Cóż, to jest właśnie mój problem - nauczuć się żyć z chorobą. Teraz wydaje mi się to niewykonalne :(( Tkwie w jakiejś pustce, nie wiem co robić , co będzie dalej , jakaś deprecha się na mnie czai... :((

Idż do psychologa, może nie zaraz do psychiatry, ale koniecznie, bo to zasysa coraz mocniej, więć lepiej wcześniej zareagowac. Ja w pierwszym roku sarko chodziłam na 10 miesięczną kurecję do psychologa, brałam nieuzależniające prochy i rozmawiałam, dużo rozmawiałam z nim, no ale nie było wtedy forum.

Post: 25 czerwca 2007, 14:41
autor: ZXR
Pójście do psycho jest trudne. Rodzinny może dobrać leki, które nie uzależniają - polecam.

Post: 25 czerwca 2007, 15:23
autor: agga
Wiecie, pójście do psychologa nie jest dla mnie problemem, sama jestem tzw. "pomagaczem" ; mam teścia psychiatre i najlepszą psiapsiółkę-też psychiatre, tak więc prochy moge zawsze "skombinować", i pogadać jakby co jest z kim... Wiele sobie obiecuję - co do wyjaśnienia sytuacji - po mojej lipcowej wizycie w poradni, może trochę więcej się dowiem, co dalej... ;)

Dodane po 7 minutach:

A najbardziej wkurza mnie konieczność czekania, i ta niewiedza odnośnie sarko - ani nie wiadomo skąd się cholera wzięła, ani jak to leczyć ; nie przewidzisz , na co się "rzuci"...