To moze i moje wrazenia "po" dla tych co "przed". W sumie sporo z pozytywnego nastawienia zawdzieczalem wspolspaczom z sali, ktorzy na "dzien dobry" uraczyli mnie opowiescia o moim poprzedniku, ktory uciekal z fotela przed samym badaniem
Ale swoje przezycia oceniali pozytywnie, wiec bylo 2:1. Wenflon dzien wczesniej zalozony "na wszelki wypadek", post scisly od rana wraz z jakas rozowa tabletka, chyba na wyluzowanie, kolo poludnia wezwali nas (trzech po kolei badali) do pokoju zabiegowego. Znieczulenie lidokaina (nie wiedziec czemu uparcie nazywana przez lekarzy lignokaina) srednio przyjemne, wlacznie z moim silnym odruchem wymiotnym, ale jesli znieczulajacy wie co i jak, to prowadzi jak po sznurku, az w gardle czuc tylko "kluche". Bronchoskopie mialem wykonywana przez usta, jak wszyscy, wiec moze to standardowa metoda w Lagiewnikach. Jedynie mala nieprzyjemnosc w momencie wprowadzenia rurki i juz. Polecam skupic sie na oddychaniu przez nos, spokojnie i miarowo, ja dla pewnosci siedzialem z przymknietymi oczami. Nie czulem pobrania wycinka z oskrzela, a plukanie nawet mnie smieszylo bo bulgotalem przy oddychaniu
Cale badanie ze znieczuleniem nie trwalo dluzej niz 10-15 min. Potem dwie godzinki lezenia na swoim lozku z odchodzacym w niepamiec znieczuleniem. Przez jeden dzien czulem lekkie podraznienie gardla, temperatura mi wzrosla... o dwie kreski. I tyle, naprawde nie ma sie czego bac