Przeziębiłam się paskudnie. Charczę, kaszlę jak megafon w Koziebrodach, chodzę zasmarkana, a łzy mi ciekną bez mojego osobistego pozwoleństwa. I nie poszłam z tym do lekarza tylko latam do pracy.
Chyba jutro po robocie się jednak do niego przejdę, bo płuca wypluję. No ale (kurcze pieczone, w pysk) jeśli pójdę znowu na chorobowe to mnie wyleją.
Niechże mnie przynajmniej osłucha doktorek i sprawdzi co tam sie dzieje w środku.