Też tu byłam-oczywiście.W sumie przeczesałam całą pierwszą stronę po wpisaniu w googlach hasła "toczeń rumieniowaty".
A wzięło mi się to z ciekawości
Mianowicie, jak Tilien opowiadała o swoich przeżyciach szpitalnych- wspomniała coś o toczniu, /coś,że lekarka chciała go wykluczyć/. Wiesz,rumień guzowaty,toczeń rumieniowaty-brzmi podobnie
Sprawdziłam co to jest i po prostu przyjęłam do wiadomości.
Ciotka jest siostrą Mamy -czyli wspólna krew -i co ciekawsze- w mojej opinii- z wyjątkiem fizyczności- pod każdym innym względem jestem bardziej do niej podobna niż do swojej Rodzicielki. Nawet choroby dopadają nas te same
Tym razem na sarko mi to nie wyglądało, /chociaż niektóre objawy i owszem/ zresztą w ogóle nie mogłam sobie jakoś Jej choroby poukładać .I dopiero jak lekarze zaczęli podejrzewać zapalenie płuc,/wykryli na płucach jakieś zmiany/do tego znaleźli jeszcze solidną anemię ,wysokie ciśnienie,z którym przynajmniej na początku nie mogli sobie poradzić i temperaturę,z którą do tej chwili walczą /wieczorem ok.37-rano w granicach 38-39/ i jeszcze do tego dodałam chorobę- przez jednych zdiagnozowaną jako zakrzepica żył głębokich,przez innych-/lekarzy,oczywiście/,jako po prostu zapalenie żył, a z którą, też bezskutecznie, walczy chyba z rok. A diabelstwo jest piekielnie bolesne. Poza tym to Jej ciągłe zmęczenie,no i stresy...O czymś pewnie zapomniałam,ale z tego wszystkiego wyszedł mi toczeń antyfosfolipidowy-jak żywy. Z tym,że nie będę się oczywiście upierać przy swoim do upadłego,ale niech w końcu ostawią jakąś konkretną diagnozę