Witam
9 sierpnia trafiłam do szpitala na mediastinoskopię. Zrobili mi badania podstawowe tj. morfologię i ekg, potem rozmowa z anestezjologiem i 11 sierpnia o 8 rano zabieg.
Dzień przed badaniem, wieczorem pielęgniarki przyniosły płyn (czerowny) do mycia i maszynkę do golenia
Mówiłam, że jestem kobietą i nie mam włosów na klatce piersiowej, ale moje zapewnienia na nic się zdały....musiałam jej użyć a później pokazać się pielęgniarce
W dniu badania o godzinie 5.30 pobódka....kąpiel znów przy użyciu płynu od pielęgniarek, potem musiałam wystroić się w zielony fizelinowy fartuszek, założyłam pończoszki przeciw żylakom, pielęgniarka wysmarowała mnie jodyną i podała tableteczkę po której....poszłam spać. Ponowna pobódka o 7.20 następnie o 7.55 jechałam już na salę operacyjną. Tam kilka pielęgniarek krzątało się. Co chwilkę któraś podchodziła i coś tam wstrzykiwała mi do żyły....spojrzałam na zegarek....8.20 Pan anestezjolog powiedział, że zrobi mi się troszkę dziwnie, odpowiedziałam...że już mi się zrobiło i.......pytam która godzina.....9.30 JUŻ PO!!!! ŻYJĘ!!!! (tak pomyślałam
)
Na sali pooperacyjnej wzmożona opieka pielęgniarska.....dało się to odczuć. Aparatura pod którą byłam podłączona zaczynała wyć przy każdym poruszeniu....wystarczyło, że puls się zwiększył i już nade mną ktoś stał. Pan sanitariusz opowiedział mi kawał o dziewannie....
- Dziewanna....dziewanna....będę żygał i położył mi nereczkę obok głowy. Trzy razy się przydała. Poza tym żadnych innych komplikacji i powikłań. 12 sierpnia wróciłam szczęśliwie do domku.
Teraz tylko wynik.......