Zacznę od początku. Zachorowałam w kwietniu 2014r, zespół Löfgrena, uczucie ucisku w śródpiersiu, zmęczenie, bóle kości , mięśni, totalna blokada pamięci. Przez cały czas miałam progresję . Robili mi już dwa razy bronchoskopię , ebus , bo węzły były tak duże , że podejrzewali coś więcej niż sarko. Ale na szczęście nie. 17 kwietnia po Rtg znowu zaproszenie do szpitala z propozycją kolejnej bronchoskopii. Ale moje dziecko miało maturę więc uprosiłam na koniec maja. Nie przyjęto mnie jednak do szpitala bo nie było miejsc. Ale dzisiaj też mnie nie przyjęto , bo mam remisję, czuję się prawie normalnie, Rtg bez zmian zapalnych. Jak już pisałam od 8 maja brałam naltrexon 2 mg, a także ALA i wit . D (miałam poziom poniżej
. Już pierwszej nocy miałam dziwne odczucia, tak jakby mnie ktoś nakłuwał igłą w różna miejsca na nogach. Takie można powiedzieć nerwobóle, ale do wytrzymania. Drugiego dnia nic szczególnego, noc spokojna sen super . Trzeciego dnia wstałam i nic mnie nie bolało. Dopiero po wieczór znowu stawy. Pod koniec tygodnia zaczęły mnie łypać kości i mięśnie . Wzięłam ze trzy razy tabletki przeciwbólowe, ale po kilku dniach minęło. Potem takie szpile odczuwałam w głowie. W ogóle to po 2 tygodniach miałam duży ból głowy. Zrezygnowałam z ALA i po dwóch dniach minęło. Czułam się coraz lepiej, choć każdego dnia jakaś część ciała dawała o sobie znać. Postanowiłam zwiększyć dawkę naltrexonu do 3mg, lekki ból głowy, zwiększyłam dawkę do 4mg, duży ból głowy, zeszłam znowu do 2mg. A Ala stosuję wg protokołu Cutlera. Bywają już dni że nic mnie boli, mam jasny umysł i dużo siły. Robię rzeczy których nie robiłam od roku np. szoruję podłogę, nawalam młotkiem , szpachluję, maluję itp. Gdybym jeszcze znalazła pracę to bym powiedziała jest bosko. Poprawił mi się też nastrój. Mam jeszcze duży stan zapalny , ob 50 , crp. 33. To nawet więcej niż na początku choroby, ale bez bólów jakichkolwiek. Fejsowi towarzysze niedoli zza oceanu mówią że u nich też tak wyglądała remisja, podobno jeszcze trochę i organizm zwalczy "intruza" . Niektórzy z nich leczyli się krótko, inni długo np. 4 lata. Podobno jak ktoś brał sterydy to proces trwa dłużej. Nikogo nie namawiam, jest to nielegalne leczenia -dzisiaj lekarz mi tak powiedział. Ale moim zdaniem zadziałało i dzisiaj wiem gdzie miałam te guzy sarkoidalne , bo czułam jak organizm je zwalcza -takie mam odczucia. Dużo tego wg. mnie miałam w mózgu. Pamięć i koncentracja też wracają. Będę brała naltrexon jeszcze do poprawy stanu zapalnego i ze dwa miesiące dłużej, jak się da , tak na wszelki wypadek. Oczywiście jak mnie nie będzie boleć głowa, bo jak za dużo to zaraz jest reakcja. Podobno najlepsza dawka to 4,5 mg , mi się nie udało do tego dojść. Pozdrawiam