Tilienka zaliczyła wczoraj Bonda,a ja całkiem przypadkiem /czasami wystarczy tylko wyjść z domu/ znalazłam się na świetnym koncercie jazzowym w równie wyśmienitym towarzystwie
Od niedawna- przeistoczona ze starej mordowni- istnieje u nas knajpka/?/ restauracja/?/ z ambicjami kulturalnymi.Raz w miesiącu odbywają się otóż koncerty-chyba głównie jazzowe/wcześniej nie chadzałam/,ale w wykonaniu doskonałych muzyków.Przedostatnio był podobno fantastyczny koncert Wojciecha Karolaka-to wiem z nasłuchu,
ja z kolei załapałam się na kapitalnego trębacza Kanadyjskiego -Gary'ego Guthmanna.Razem z nim grali fantastyczni jazzmani,których nazwisk nie pomnę,ale na pewno się jeszcze dopytam.Bawiłam sie przednio.Za dwa tygodnie bodajże, będzie Janusz Strobel-i już sie cieszę Zeby tylko udało się zamówić stolik